Powolutku, ale licznik ciągle się przesuwa. Jak to z wahnięciami fejsa bywa, czasem parę więcej, czasem mniej, więc odczekaliśmy do dziś, żeby oficjalnie podziękować wszystkim z 800 fanów naszego skromnego fanpejdżyka.
Z taką ferajną Czytelników i Czytelniczek to faktycznie spory fun. Dziękujemy...
Nieco więcej tutaj. Nas tych dwóch, starych, upozowanych pozerów jednak swym widokiem przygnębia. Ale co tam, spokojnych świąt, czy kto tam co przy okazji wyciszenia końcówki roku obchodzi...
Święta za pasem, a na fejsowym fanpejdżyku za chwilę przekroczymy próg kolejnej setki, za co postanowiliśmy naszym stałym bywalcom pięknie się odwdzięczyć. Wprawdzie atrakcje zapowiadaliśmy przy tysiącu, ale przy tym tempie wypadnie to zapewne w połowie przyszłego roku, więc jeszcze zdążymy, poza tym każda okazja jest równie dobra, więc od jutra zapraszamy do zabawy - do wygrania 12 różnych tytułów według własnego wyboru. Akcja odbędzie się na fanpejdżu, zasady spisaliśmy tu.
zdjęcie tygodnia: miłosne igraszki dwóch panów na Pradze [źródło]
W ubiegłym tygodniu działo się na warszawskiej Pradze. Napierw Fakt opublikował relację z wydarzeń paradowej soboty, kiedy to w ramach rozgrzewki parze chłopców zebrało się na amory na dachu pewnego garażu. Ich zapał ostudziła dopiero policja, wezwana przez obserwującą ich przez okno panią Magdalenę (33), która jednak uprzednio starannie ich sfotografowała. Pocieszające, że zbulwersowała ją nadmierna wylewność pary, a nie jej jednopłciowość. Miała wyrozumiale powiedzieć: ja rozumiem, że miłość jest ślepa i w każdej chwili może nas dopaść. I jak wiadomo - nikogo nie wyklucza.
Zdecydowanie mniej zrozumienia dla gejów przejawił na fejsie admin profilu pewnej knajpki (2.200 znajomych), publikując status: Kawiarnia Stara Praga mówi krótko i pedofilia i homoseksualizm jest chorobą. Nie wmawiajcie, że jest inaczej. Sprawę podchwycił najpierw Fejsik.pl, a za nim Gazeta Wyborcza, na której pytania właściciel odpowiedział prostolinijnie: Pedały nie są u nas mile widziani, to choroba naszego społeczeństwa. Zło i chuj (swoją drogą dożyliśmy czasów, kiedy wulgaryzmów nie próbuje się już nawet kropkować). Dopiero po dwóch dniach zamieszania wyraził coś w rodzaju ubolewania, wpis usunięto, ale nie sądzimy by Tęczowe Oko Saurona popuściło - należy spodziewać się ciągu dalszego.
Oprócz śledzenia nastrojów na Pradze linkowaliśmy także m.in.:
Kolejne wynurzenia młodego homofoba zinternalizowanego w prasie lokalnej.
zdjęcie tygodnia: właściciele pubu Abbey oddają hołd swojej bywalczyni (źródło)
Nieco spauzowaliśmy z blogiem (ach, gdzież te recenzje, gdzież klipy, gdzieś wpisy), ale to dlatego, że pracujemy nad poszerzeniem nieco spektrum działań - póki co cichosza jeszcze. W ramach burzy w mózgu odkrzuliśmy nieco archiwa, czego efekt można podejrzeć w fejsowym albumie Od GayEye do QueerPop - 1998-2011. Ciąg dalszy nastąpi.
Wydarzeniem tygodnia dla światowej społeczności LGBT stała się niewątpliwie śmierć wiekowej idolki i bóstwa, Liz Taylor. Choć w kinie i telewizji nie pojawiała się właściwie od dziesięcioleci, nieustającą wdzięczność gejów zaskarbiła sobie swoją działalnością na rzez zwalczania AIDS. Zdjęcie powyżej pochodzi z pubu Abbey w West Hollywood, gdzie w ostatnich latach pojawiała się przynajmniej raz w tygodniu. W relacji z tego miejsca New York Times napisał m.in.
There have been other gay touchstones — Judy Garland, Bette Davis, Cher, Debbie Reynolds, Madonna — but Ms. Taylor perhaps eclipsed all of them, at least for a certain generation, with her outspoken efforts to raise the profile of AIDS at a time when people still referred to it as “the gay disease.” Taylor’s relationship with gay men provided a new model of gay icon. No longer was it enough to be a woman with whom gay men retained a bass-note of empathy, the kind of strung-out glamour/tragedy axis Judy Garland immortalized
Spory odzew na naszej stronie wywołał nie wiedzieć czemu podebrany od Pavki klip do piosenki Adanowskiego, którego różnorodną twórczość niniejszym polecamy niniejszym całościowo:
I to pokrótce na tyle. Więcej atrakcji już niedługo. Póki co - miłego tygodnia :)
Ani się człowiek obejrzy, mijają święta, nowy rok, a tu już wiosna. Zanim się zorientowaliśmy, 400 osób polubiło nasz fanpejdż na fejsbuku. Z pobieżnych obliczeń wynika, że szału nie ma - 250 fanów świętowaliśmy na początku listopada, co daje nam średnią jednej nowej osoby dziennie, ale liczba ta rośnie w stałym tempie. Metoda małych kroczków jak widać sprawdza się jak najlepiej - wszystkim naszym Czytelnikom serdecznie dzię-ku-jemy i cieszymy się jak dzieci :)
Niejakie przpyspieszenie (ok. 30 nowych fanów w 2 dni) przyniosła nam publikacja na fejsie tego oto zdjęcia ze stołecznego dodatku GW:
Zauważamy też, że właściwie się prawie na fejsa przenieśliśmy - nie dość, że tam wrzucamy coś przynajmniej parę razy dziennie, to jeszcze coraz częściej zdarza się nam wywołać tym dosyć intensywną dyskusję - do najgorętszych tematów należały ostatnio niewątpliwie film "Sala samobójców" oraz ostatnie poczynania Gagi, ale nie stronimy też od kwestii bardziej zaangażowanych, jak kwestie ustawy o związkach partnerskich czy echa hucpy na pogrzebie współtwórczyni portalu lesbijka.net, którą zainteresował się nawet Fakt.
Wszystko to szalenie nas strasznie cieszy, a że - jak widać - małe są raczej szanse na przeniesienie fejsowej aktywności pod ten adres, proponujemy rozwiązanie odwrotne: kto jeszcze tego nie zrobił, niech nas wreszcie na fejsie polubi. Choćby dla takich filmików:
Na dalszą zachętę tradycyjnie kilka tematów z ubiegłego tygodnia:
Kto ciekawy paru statystycznych danych z naszego fejsowego fanpejdża - może kliknąć na 'czytaj więcej'.
Wszystkim zaś życzymy miłego tygodnia. W końcu to już oficjalnie wiosna :)
Na smutną okoliczność - okolicznościowa kartka , która od północy wisi na queerpopowym fejsie i na ten jeden dzień służy za zdjęcie profilowe.
Fotka zaczerpnięta została z włoskiej akcji Wort of Mouth Against HIV, do której mógł przyłączyć się każdy, kto przyśle własny portret z prezerwatywą założoną na język. To metafora rozmawiania o problemie, ale także sposób na zwrócenie uwagi na różne drogi przenoszenia wirusa. 20 wybranych zdjęć użytkowników stało się obok portretów znanych osób częścią wystawy pomysłodawcy, fotografika Antona Leroy, której wernisaż - dzisiaj w Rzymie.
Także w Polsce - jak co roku - wysyp okołopierwszogrudniowych inicjatyw. W stolicy wystartowały dwie akcje, propagujące bezpłatne testy na obecność HIV. Działają w niejakiej konkurencji do siebie nawzajem, bo przecież testy pójdziemy zrobić wszyscy w te same miejsca (niektórzy już chwalą się wynikami).
Rozróznić obie inicjatywy można głównie po kolorach: o ile Projekt Test postawił na przekaz optymistyczny, wielobarwny i różnorodny, przekonując, że test to prawie przyjemny drobiazg, to akcja o bojowym haśle Nie dostaniesz mnie! postawiła na minimalistyczną oprawę, co sprawiło, że mimo udziału celebrytów całość wydaje się wizualnie nieco bezbarwna, a w zastosowaniu 'gestu kozakiewicza' - niejednoznaczna:
zdjęcia Mateusza Damięckiegp, Oli Kwaśniewskiej, Jakuba Wesołowskiego i Gosi Sochy pojawiły się wcześniej jako teasery akcji w prasie i na billboardach (źródło: testnahiv.info)
jeden z plakatów Projektu Test, adresowany do 'kontrowersyjnych' mieszkańców Stolicy - w parach występują wyłącznie wzorce heteroseksualne. (źródło: Facebook)
zdjęcie tygodnia: od poniedziałku - całkowity zakaz palenia, a jeszcze nie tak dawno zachęcano do seksownego dymienia kobietom prosto w twarz. źródło: boredpanda.com.
Muzycznie sprawdziliśmy, co zaśpiewała Cher na ścieżce muzycznej filmu Burlesque, niestety, z trudem przebiła się przez 'debiutującą' na ekranie Christinę Aguilerę, i zaśpiewała tylko dwa kawałki. Dla ciekawych efektu - całość soundtracku do przesłuchania:
Zamiast fotki z QueerPop Daily, które jest coraz mniej daily, podsuwamy na koniec świeżą grafikę Ismaela Alvareza: papierowego chłopca z plakatu w prawdziwych kąpielówkach:
Coś nam się tydzień wydłuża (albo raczej ogon we wpisach), wszystko przez te poniedziałkowe wakacje 1 listopada. Ale oto karnie nadrabiamy zaległości: od zeszłego wtorku z najważniejszych wydarzeń linkowaliśmy m.in.:
Portfolio artysty-malarza Philipa Gladstone, który ma wyraźną słabość do muzeów, wanien i męskich aktów tu i tam. Komu zbyt słodko, może zajrzeć do Jamesa Huctwitha.
Z ważniejszych wydarzeń warszawskich: w środę Nove Kino Praha pokazało przedpremierowo dokument HBO, Trans-akcja z Anią Grodzką w roli głównej, gromadząc na sali kwiat stołecznych środowisk trans oraz gej-les. Re-akcja na Abiekcie oraz Trzyczęściowym garniturku, w tym nasz uzupełniający recenzjo-koment:
Na ulotkach towarzyszących pokazowi, bardzo starannie wydrukowanych na sztywnym papierze w formacie A4, największymi literami wytłuszczona jest deklaracja Ani Grodzkiej: "Chcę sprzeciwić się dyskryminacji, ksenofobii i społecznej nietolerancji dla odmienności". I pięknie, i wiemy że to robi. Szkoda tylko, że nie w filmie, w których nie ma nawet wzmianki ani o jednym, ani o drugim, ani o trzecim.
Nie wiem w związku z tym, czy przeciętny widz, nie interesujący się tematyką LGBTQ, zrozumie trud drogi, który wciąż przechodzi bohaterka "Trans-akcji". Na pewno Ania będzie w stanie zjednać sobie wielu swoją pogodą ducha i determinacją, normalnością, kobiecością. Ale niejeden pewnie wzruszy przy okazji ramionami: "No i cacy. Chce być kobietą, to jest. W czym problem...?"
W sobotę nastąpiła za to miła dla nas cezurka: ziarnko do ziarka, uzbierała się nam na FB miarka 250 regularnych fanów, co uczciliśmy stosownym torcikiem:
To pewnie nic w porównaniu z tysiącami wielbicieli u innych, ale co tam. Nasi są kochańsi :)
Zresztą, wszystko jeszcze przed nami... Pięknie dziękujemy. Wciąż opornych - zapraszamy!
Leniwy - i niestety zasmarkany - weekend za nami. Niestety, nie wszystko się udało, odwiedziny grobuKrzysztofa Junga nie doszły do skutku z powodu przedwczesnego zamknięcia Wojskowych Powązek. Cóż, co się odwlecze, to nie uciecze, a miło było i tak, w końcu na Powązkach jest do kogo zaglądać i co wspominać, choćby po raz kolejny. Już zapadły postanowienia, że przyszłoroczny spacer odbędzie się w dzień wolny, no i przede wszystkim: w dzień.
W związku z refleksyjnym świętem, jak wszyskim, tydzień nieco się nam przedłużył, ale też przyniósł nieco ciekawostek:
Muzycznie zapodaliśmy ponadto link do strony gejowskiego hip-hopu, coveru Kate Perry w wykonaniu Gregory'ego Douglassa oraz do klipu pod frapującym tytułem The Vagina Song. Przybliżyliśmy dwa archiwalne filmiki z gejowskimi igraszkami z lat 70. (kosmici w stylu beefcake) oraz 80. (Gayracula w stylu softporno), największą furorę zrobiło jednak migowe wyznanie miłosne, poczynione współcześnie przez pewnego zgrabnego młodzieńca swojemu ukochanemu:
W związku z powyższym nie będzie słodkiej fotki na koniec.
Ile można...
fotka tygodnia: jedno ze zdjęć z wystawy I że cię nie opuszczę Anny Smarzyńskiej,
niedawno we Wrocławiu, teraz - w Wyborczej :)
Tydzień ramowo upłynął pod znakiem Gosi i Ewy w powietrzu oraz akcji Miłość nie wyklucza. W poniedziałek po południu (oraz inagurującym spotkaniu z tym państwem) poznaliśmy wyniki konkursu SAS - i otóż mimo, że nasze dziewczyny zajęły chwalebne drugie miejsce, ogłoszono, że organizatorzy postanowili uhonorować trud ich oraz polskich fanów. Więc dziewczyny też polecą. O czym znów bya uprzejma donieść Wyborcza oraz TVN. Gratulaaaaacje! :)
Miłość nie wyklucza zamknęła zaś tydzień o tyle, że w niedzielę odbyły się (we współpracy z tym państwem) nagrania do klipu, który firmować będzie akcję w sieci, i nie tylko. Za przemiłe przed/popołudnie wszyyyyystkim w imieniu Miłości oraz własnym dzięki przewielkie :)
Poza tym - przyznajemy - nieco się na fejsie leniliśmy, bo wrzuciliśmy jeszcze takie tematy:
grafika tygodnia: przewrotny emblemat nieformalnej i niepokornej grupy Tel-Aviv. by skoczek.
Sporo było na fejsie z zeszłym tygodniu do oglądania - wzięło nas na linkowanie rysunków, zdjęć modowych, artystycznych, grafik.
Pewnie dla zrównoważenia burzliwych wydarzeń i zapowiedzi. Oto niektóre z ubiegłotygodniowych tematów:
Erotyczne obsesje pewnej malarki: łóżkowy poczet prezydentów USA.
Zaproszenie na FB: Wear Purple Day. Albo i nie na FB - to już 20 października.
Wychodzi też, że sporo zapowiadaliśmy na tydzień bieżący, więc przypominamy jeszcze raz: 20 października Spirit Day, w tym roku połączony także z Dniem Fioletowego Ciucha, którym w społeczność FB uczcić chce pamięć o prześladowanych, homoseksualnych nastolatkach, ofiarach ostatniej fali samobójstw.
Z rodzimego podwórka - w Warszawie spotyka się grupa Tel-Aviv, a w Poznaniu wybierany będzie Mr. Misiek. No i - już za chwilę (dziś po południu) ogłoszone zostaną wyniki konkursu SAS :)
Na koniec zamiast fejsbukowego chłopca, chwila muzycznego relaksu.
Nie linkowaliśmy tego kawałka wcześniej, dzięki czemu wskakujemy od razu z wersją na żywo.
I dobrze :)
zdjęcie tygodnia: kolejny sensacyjny outing w brukowcu.
Ubiegły tydzień upłynął na Fejsbuku pod znakiem szaleństwa zatytułowanego Gosia & Ewa in the Air - chyba nie trzeba już nikomu przypominać o obowiązku codziennego głosowania na polskie dziewczyny? Ale przypominamy, bo został już tylko tydzień do rozstrzygnięcia konkursu, warto się więc trochę przyłożyć. Kto nie wie, czemu, niech czyta tu.
Niemniej zdarzyło się też kilka innych rzeczy, oto niektóre tematy:
Barwne cytaty z niepoprawnych wypowiedzi Tony Curtisa, z taką oto próbką: gdy przybyłem do Hollywood w 1948 miałem 22 lata (...) robiłem to z wszystkimi: kobietami, mężczyznami, zwierzętami! Podobało mi się.
Artykuł Dominiki Buczak o outingu w Polsce, Homofob wykopany z geja, wykopany z poprzedniego numeru Przekroju.
Październik Miesiącem Historii LGBT, tym razem z takimi gwiazdami jak Rufus Wainwright, Tom Ford, Cynthia Nixon, Matthew Mitcham, ale nie tylko.
Oprócz tego sporo się działo muzycznie.
Linkowaliśmy do chwytliwych kawałków: Barbra Streisand tandemu Duck Sauce; wyciszonego coveru hitu Wonderful Life Hurtsów - Kylie na żywo dla BBC; remixu dżordżmajkelowego I Want Your Sex autorstwa tandemu Freemason's z okazji reedycji albumu (odłożonej chwilowo z uwagi na osadzenie wokalisty).
Naszym muzycznym faworytem tygodnia pozostaje jednak mashup wokalu Arethy Franklin z kawałka Save Me z przebojem OMD, poczyniony z okazji come-backu przez tych ostatnich:
Żegnamy się tradycyjnie wybranym obrazkiem z galerii QueerPop Daily.
Stosownie słonecznym do rozpogodzonej pogody:
No i jak zwykle apel do niezdecydowanych: zapiszcie się wreszcie na listę naszych fanów!
Dziękujemy z góry.
Jesień przyszła, przyszedł też wysyp premier, działań, akcji i reakcji. Dwa z eventów zbiegły się na tyle szczęśliwie, że biedna Radzia nie zdaje sobie nawet sprawy, jak intensywną ofensywę (rzecz jasna homoseksualną) może wywołać ich pomyślne zamknięcie w październiku.
Przede wszystkim: ujawnili się (a technicznie rzecz biorąc: zostali ujawnieni przez GW) autorzy akcji Miłość nie wyklucza (obecnie 2.500 fanów na FB). Streszczenie dla leniwych: jednopłciowe pary pokazują swoje zdjęcia jako dzieci oraz współczesne, by dowieść, że ostatni raz równe szanse mieli na przełomie przedszkola i podstawówki. Przynajmniej w kwestiach uczuciowych, kiedy to zazdrość o koleżankę z grupy może jeszcze jednej czy drugiej Basi ujść na sucho. Darowano by nawet Krzysiowi, który wolał skakać w gumę z koleżankami, niż bawić się z nimi w doktora.
Dorosłym już to nie uchodzi i to trzeba zmienić, bo to z kolei nie uchodzi w kraju członkowskim UE, z armią urzędników, tak sprawnie przeciwdziałąjących dyskryminacji. Organizatorzy akcji (nieformalna grupa TelAviv, związana z redakcją Homiki.pl) domagają się ni mniej, ni więcej, tylko ustawy o związkach partnerskich (co widać choćby tutaj). Miłość nie wyklucza polegać miała pierwotnie na rozwieszeniu jesienią stosownych plakatów (najpierw dzięcięcych, a potem dorosłych), na wybranych słupach i billboardach stolicy. Zanosi się jednak, że szum medialny, który pomysł wzbudził już teraz, może przełożyć się na poszerzenie akcji.
Tu dochodzimy do sprawy drugiej: równolegle coraz głośniej robi się o akcji linii lotniczych SAS, które dla podbicia sobie popularności, zorganizowały onlajnowy konkurs Love is in the Airdla par (ze wskazaniem na homoseskualne), którego zwycięzcy/zwyciężczynie, wyłonieni drogą prostego głosowania, otrzymają w nagrodę przelot i parodniowy pobyt w Nowym Jorku, a w pakiecie, podczas przelotu, uroczystą ceremonię zaślubin na szwedzką modłę. Szał klikania - zwlaszcza na fejsbuku - przybiera na intensywności, bowiem w czołówce listy od początku plasuje się jedna z licznych par z Polski, ostatnio przerzucająca się dwa razy na dobę przez barki z męsko-męskim tandemem zza Odry.
Wszystkich, do których nie zdażyły jeszcze dotrzeć echa tej elektryzującej akcji informujemy, że o sprawie pisała już Wyborcza, Wprost, a TVN zapowiedział emisję reportażu o Gosi i Ewie (znanych nam skądinąd, oj znanych), i to w dniach poprzedzających finał konkursu, który wypada 10 października. Prognozy są niezłe, a grono fanów niezaprzeczalne - na fejsie ich sprawa doczekała grona 2.500 zwolenników. Dzieje się coraz bardziej, co obie panie dokumentują starannie na swoim blogu.
Teraz najlepszy splot okoliczności, jaki mógł się wydarzyć: tak się przyjemnie złożyło, że polska para z konkursu, Ewa i Gosia, są także twarzami akcji Miłość nie wyklucza (patrz powyżej), tworząc w życiu i na plakatach zgrany duet, który i tu, i tu domaga się jednego i tego samego - prawa do legalizacji swojego związku. Ich rywalizacja w akcji SAS nabiera więc dodatkowego wymiaru politycznego. Ewentualne zwycięstwo byłoby i tak nielichą demonstracją, zwłaszcza jeśli zna się temperament tej pary. Jednak ich udział w drugim z przedsięwzięć nie pozostawia złudzeń: ewentualny ślub w powietrzu stanie się jednocześnie realizacją celów grupy TelAviv, a szum, który już teraz płynie przy połączonym publicity obu wydarzeń jest nie do przecenienia dla spraw LGBTQ w Polsce.
Dlatego głosowanie na polską parę staje się jeszcze ważniejsze. Nie tylko umożliwiamy dwóm sympatycznym dziewczynom z kilkuletnim stażem realizację prywatnych marzeń, ale także dorzucamy swój kamyczek do ogródka negacjonistów i sceptyków kraczących, że w sprawie homozwiązków w polskim prawodawstwie nic się nie da zrobić. Kilkadziesiąt tysięcy anonimowych kliknięć w zabawie online to wprawdzie nie to samo, co 100.000 imiennych podpisów pod projektem ustawy, ale to jednak liczba, którą trudno zbyć wzruszeniem ramion. W połączeniu z akcją, która mówi nie tylko "niech nas zobaczą", ale także pokazuje, skąd się wzięliśmy, czego i dlaczego pragniemy, może się okazać, że czeka nas więcej, niż burzliwa jesień. I oby wreszcie wiosna.
zdjęcie tygodnia: nowa twarz byłego wokalisty Dead or Alive, Pete'a Burnsa.
Ubiegły tydzień rozpoczął się rzecz jasna w środku tygodnia, sprawą Minister Radziszewskiej. Nie odnosząc się zupełnie do fopy-wtopy, jaką popełniła, by następnie pogrążać się coraz bardziej, podzieliliśmy się na FB refleksją okołotematyczną:
co ma myśleć o idei ujawniania się młody, niedoświadczony, małomiasteczkowy, nieśmiały i przeciętny gej (niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać), skoro ujawnienie partnera wieloletniego, prominentnego, stołecznego, znanego, rozpoznawalnego działacza LGBTQ powoduje tak wielkie poruszenie...
która w toku wywołanej w ten sposób dyskusji z Olą Sową z Krakowa (pozdrawiamy!) poskutkowała rozwinięciem ww. myśli:
nie analizuję chamstwa pani Radziszewskiej. za to próbuję ogarnąć SKUTKI medialnego zamieszania. próbuję sobie wyobrazić, co na taki news może pomyśleć osoba homoseksualna, młodsza czy starsza, z partnerem czy bez, w małym mieście czy stolicy, jedna z wielu, które chcą wieść sobie spokojne życie. słyszą od tego czy innego bardziej znanego, jak to fajnie jest być ujawnionym, jak to ułatwia życie, do czego niekoniecznie musi być przekonana lub wręcz się bać, a tu nagle taki zonk. okazuje się, że ten znany też poczuje się dotknięty, jak mu wytknąć partnera. czy to jednak nie jest smutne, że bezmyślna odzywka jednej kobiety może do tego stopnia DOTKNĄĆ osoby, których własne gejostwo i to, co można by o nich przykrego powiedzieć, nie powinno już zupełnie dotykać. a zwłaszcza kwestia, czy są ze sobą, czy nie.
Ciekawych całości, odsyłamy do lektury całości gorącej wymiany zdań :)
To rzecz jasna nie wszystko, o czym mniej lub bardziej uprzejmie donosiliśmy. Inne tematy na fanpage'u w ubiegłym tygodniu:
Oprócz tego Nasi Wierni Fesjbukowi Obserwatorzy podrzucili dwa tematy kulturalne, które być może doczekają omówienia i tu: produkcję L.A. Zombie z udziałem Sagata, o której wspomnialiśmy też tutaj, oraz najnowszy gościnny występ Boya George'a z Markiem Ronsonem, Somebody to Love. Albertowi oraz Marcinowi - dziękujemy.
Na koniec - rzecz jasna - obrazek, na dobry początek nowego tygodnia. Jakby nie patrzeć - to już jesień. Witamy!
Czy wspominaliśmy już, że warto przyłączyć się do nas na Fejsbuku? Na pewno, najpóźniej przy okazji naszej mini-akcji pod hasłem 'Fear Not! 2010', poprzedzającej Europaradę. Na FB, jak wszyscy, podrzucamy na bieżąco nasze znaleziska muzyczne, prasowe oraz zdjęcia, za które już kiedyś nasze konto na FB zostało zablokowane (nie wiedzieć czemu, nie lubią widoku męskich pośladków).
Wszystko przez nasz cykl QueerPop Daily, gdzie stramy się codziennie dodawać jakieś ładne zdjęcie niebrzydkiego pana (lub odwrotnie - niebrzydkie ładnego). Z tym 'codziennie' - jak to u nas - bywa różnie. Nie zmienia to faktu, że już trochę się nam tych niebrzydkich tam uzbierało, co można skontrolować w galerii poniżej.
Get the flash player here: http://www.adobe.com/flashplayer
Tyle zachęty. Kto ciekaw, może zawsze w ramce u dołu tej strony sprawdzić, co się dzieje na naszym fanpejdżu. Zanim ostatecznie kliknie, i oficjalnie zostanie na FB naszym fanem. Fani widzą więcej, ot co. Chociaż trochę pewnie szkoda, postaramy się, by więcej znalezisk trafiało też tutaj...
Mija tydzień fejsbukowego cyklu Fear Not! Warsaw 2010, co oznacza, że dotarliśmy na półmetek.
Z tej okazji zdecydowaliśmy się na mocniejszy akcent, jak się okazuje, w wielce stosownym momencie, bo akurat dziś dobiegł nas oficjalny głos biskupi na temat Europride, pięknie uzupełniony jeszcze w różnych miejscach. Po warszawie w skrzynkach pocztowych pojawiają się ulotki krakowskiego Skargi, więc komu generalnie się od tego przewraca w środku, może się przyłączyć do inicjatywy wysyłania do prezydenty miasta listów poparcia dla Europride, który oficjalnie rozpoczyna się dzisiaj (kto jeszcze niezapisany do FB - streszczenie tutaj).
Tymczasem imprez przybywa, bo nawet najostatniejsi maruderzy orientują się właśnie w okazji na dodatkowy biznes, więc nie sposób nadążyć, które stołeczne knajpy, kluby i inne przybytki, przypięły sobie plakietki EP. Będzie się działo, się nie lękajcie i przybywajcie!
Pod hasłem i sztandarem: Queerpop zawłaszcza zawłaszczone, by nie dać się zawłaszczyć do reszty, uruchamiamy na fejsbuku akcję codziennego oswajania kontrowersyjnego hasła tegorocznej parady. Obawiamy się, że nie uda się go pozbyć, poruszenie już wywołało niemałe, co szkodzi je więc trochę po swojemu squeerować? Śledźcie nas uważnie na FB (lub w ramce poniżej) - kolejna fearnotka już jutro!
PS. Grafika wykorzystana do dzisiejszego wydania fearnotki to Pink Cher Scotta Kinga z 2008 r.
Ten chłopiec u góry nazywa się Chris Hughes i w wieku 26 lat jest gigantem komputerowym. Znalazł się w podsumowaniu roku 2009 na liście 100 najważniejszych osób LGBT amerykańskiego magazynu OUT (szerzej na ten temat pisaliśmy na Innej Stronie). Ostatnio zasłużył się jako pomysłodawca i motor internetowej kampanii Baracka Obamy, wcześniej jednak przyczynił się do powstania jednego ze społecznościowych fenomenów internetu jaki znamy. Jest jednym z czterech twórców Facebooka.
Przyznać musimy, że to faktycznie miejsce, które sprawdza się jako platforma bieżącej wymiany myśli, zawiązywania inicjatyw, poznawania dusz pokrewnych w postrzeganiu świata. Tu informacje rozprzestrzeniają się z szybkością wirusa.
Oczywiście piszemy to wszystko, by na koniec dodać, że QueerPop ma rzecz jasna na FB swoją reprezentację, której funkcjonowanie w pełni potwierdza, co powyżej. Po tygodniu od upublicznienia, wizytówka QP ma już ponad stu czytelników (dzięęęęki i cmok), tu dopisywane są komentarze, oceniane artykuły. Oprócz artykułów z bloga, tu też lądują materiałki, filmiki, zdjęcia, bieżące refleksje, które nie urastają potem do rangi całej blotki. Co mniej więcej się dzieje, możecie także tutaj obserwować w prawym panelu za pośrednictwem kolejnego cudu, twittera.
Najlepiej jednak odwiedzić nas bezpośrednio na Facebooku, i dopisać się do listy fanów, by w ten sposób najpełniej uczestniczyć w queerpopowym strumieniu refleksji i wydarzeń. Naprawdę warto.