Od wczoraj w kinach "Samotny mężczyzna".
Z tej okazji QueerPop.pl na Innej Stronie pisze gościnnie obszerne omówienie, w tym m.in.:
Tom Ford zrealizował film, który tętni nie tylko biciem serca George'a, ale także swoim własnym, podskórnym życiem. To nie tylko uniwersalna opowieść o przeżywaniu bólu po stracie ukochanego, o potrzebie bliskości, ale także o represjonowaniu i tłamszeniu tego bólu i potrzeb w obliczu społecznych i psychologicznych realiów.To może nie jest wstrząs na miarę Brokeback Mountain, ale na pewno wielkiej urody, ważny film, który warto zobaczyć, już choćby dla samego Colina Firtha.
W pierwszej scenie bohater filmu objaśnia, ile trudu kosztuje go przygotowanie się do codziennej roli, założenie maski George'a, jakiego wszyscy spodziewają się zobaczyć. Owszem, to także mniej lub bardziej świadome doświadczenie, znane każdemu. Owszem, nie bez znaczenia pozostaje fakt, że bohater filmu jest Anglikiem, który powściągliwość ma we krwi. Rozstrzygającym kryterium pozostaje jednak, że jest gejem: obcym, niewidzialnym dla sąsiadów, nieistniejącym dla rodziny. Nie może upomnieć się o swój ból, nie narażając się na śmieszność, ostracyzm, agresję, odtrącenie.
Odtrąca się więc sam, konsekwentnie, przez lata, jeszcze za życia Jima - w swoim szklanym domu konstruują hermetyczny, dwuosobowy świat, ostoję własnego szczęścia i równowagi. Kiedy zabraknie drugiej połowy i jej wsparcia, nie sposób wyrwać się z jednoosobowego cierpienia, jedynym pomysłem wydaje się George'owi dołączenie do ukochanego.
całość recenzji na innastrona.pl
Prześlij komentarz