Bodies Without Organs to miód na uszy (myjcie, myjcie) wszystkich, którym bliskie są dźwiękowo-etetyczne klimaty Alcazara, Army of Lovers i wszelkich drobniejszych odprysków szwedzkiego europopu. I nic dziwnego, bo mózgiem wszystkich tych przedsięwzięć jest niejaki Alexander Bard - homoseksualny producent i działacz, liberał i libertyn, zaangażowany m.in. w kampanię na rzecz legalizacji narkotyków. Wraz z kolejnymi grupami występował też na wszelkich możliwych gejowskich paradach.
W przypadku BWO zastosował stałą receptę na band: śliczny chłopiec (niestety hetero, od jesieni żonaty) + dwie postacie towarzyszące. Wprawdzie dawno odszedł od kampu wizualnego, niemniej muzycznie wciąż serwuje kicz ubrany w taneczne rytmy. Przez kilka lat działalności BWO wyprodukowali taką masę muzyki i sprzedawali się w Europie na tyle dobrze, że uzbierało się kolekcję największych hitów, The Pandemonium. W marcu 2009 wydadzą kolejny zestaw umpastycznych piosenek.
My tymczasem przypominamy jeden z pierwszych singli grupy z 2007 r., trącący jeszcze atmosferą kampowatej zabawy z zastosowaniem krzeseł biurowych.
A na deser obejrzyjmy sobie jeszcze raz ślicznego
Prześlij komentarz