Żeby nie było, że tylko polskie ciotki okładają się publicznie torebkami - nie ma rzeczy, której Amerykańskie celebrytki nie zrobią lepiej, najlepiej za pośrednictwem ubermodnego Twittera. Po opublikowaniu w poprzedni weekend listy 100 najważniejszych osób LGBT wpływowego magazynu OUT, jego naczelny ujawnił, że management najbardziej aktualnie przegiętej gwiazdy showbiznesu (nazwanej zresztą przez OUT wejściem/wyjściem roku), Adam Lamberta, obwarował obecność piosenkarza na okładce oraz wywiad licznymi warunkami, np. aby na zdjęciu ujęta została też kobieta oraz osoba heteroseksualna.
Ogólny wydźwięk był taki, że zabiegano, aby gościu, który po miesiącach podtrzymywania napięcia i ostatecznym comin-oucie na łamach poczytnego Rolling Stone, oraz bez ogródek obcałowuje się przed paparazzi z ładnymi panami, nie wypadł na łamach OUT zbyt... gejowsko. Odpowiedzi nie trzeba było długo czekać:
W opublikowanym w chwilę później wywiadzie na łamach Entertainment Weekly, Lambert odparł przede wszystkim zarzut, jakoby był manipulowany przez swój management. Stwierdził, że ideą obwarowań było, by obecność na łamach OUT nie stała się rodzajem statementu, bowiem on, jako człowiek rozrywki, chciałby uniknąć deklaracji politycznych, stąd nie chciałby zostać wmanewrowany w kontekst walki o homomałżeństwa czy wszelkie inne kontrowersyjne kwestie.
Zanim naczelny OUT zakończył dyskusję kolejną epistołą, panowie zarzucili sobie jeszcze nawzajem praktyki dyskryminujące, a przecież obu chodzi tylko o to, że wszyscy jesteśmy równi jako ludzie. Każdy pozostał przy swoim zdaniu, za to obydwie strony wyszarpnęły dla swoich potrzeb sporo czasu w mediach, nie tylko LGBT.
Czy któraś z naszych działaczek przeprowadziłaby to lepiej?
Prześlij komentarz