Onet.pl zapodał w poniedziałek wieczorkiem wyznania Gejowskiego Działacza (w związku z tym nie mam obiekcji przed obszernym cytowaniem):
Ale miałem szczęście! Nie byłem świadkiem kompromitującego orędzia prezydenta Lecha Kaczyńskiego do narodu polskiego (bo przecież nie do społeczeństwa, które orędzia w naszym kraju jeszcze się nie doczekało).Hmmm... jakby to podsumować? Że spóźnione? Że wysilone (bo jakoś jednak ustosunkować się trzeba)? Że infantylne (o matko, będąc w USA pani musiała dać bana polskim mediom!)?
Wygrzewałem się w słońcu Kalifornii, gdy dotarły do mnie wiadomości o kolejnym wygłupie prezydenta. Gdybym nie znał Lecha Kaczyńskiego pomyślałbym, że słońce mi przygrzało. Ale rozdzwoniły się telefony od dziennikarzy, co oznaczało, że sprawa jest jak najbardziej realna. Na szczęście mam w telefonie opcję wyciszania telefonu, więc nikt z rozemocjonowanych i podnieconych newsem dziennikarzy nie zakłócił mojego wypoczynku.
Zamiast tego przytoczę pop-cudo, wcielone w teledysku, przypomnianym mi przed chwilą przez Abiekcika (tu całus gorący). Po raz kolejny przekonałem się, że pal sześć całe porno świata. Namiętny pocałunek, to jest to! A do tego rytmy stosownie zagajające do imprezki, na którą właśnie siłą rzeczy zmuszony jestem pójść.
Po takich widokach nawet heterycka impra nie straszna.
Prześlij komentarz