Gdyby ktoś zapomniał - dziś Dzień Matki (dlatego publikujemy tak wcześnie, jeszcze jest czas chwycić za telefony, bez narażenia na posądzenie o zapominalstwo!). Rysunek powyżej ukazał się w New Yorkerze 2 maja, bo jankesi i jankeski dla zmyłki obchodzą to piękne święto trzy tygodnie wcześniej. Historycznie byli pierwsi, no i u nich urosło do ranki święta państwowego, więc się nie czepiamy.
Tak czy owak, widok tego obrazka przypomniał nam o jednym z ulubionych satyrycznych rysowników ameyrkańskich, Williamie Haefeli. O klasie, do jakiej rysunek prasowy podniosły tamtejsze gazety codzienne nie warto już chyba się rozwodzić. W tym wypadku mamy do czynienia ze stałym ilustratorem renomowanego pisma z nowojorskiej metropolii (Haefeli współpracuje z NY od 13 lat), więc nie dość, że otrzymujemy porządną dawkę tamtejszego intelektualnego humoru, to przy okazji możemy prześledzić ewolucję zakresu tematyki gejowskiej w sferze publicznej.
Choć w przypadku artystowskiej wyspy, jaką jest Nowy Jork, trudno doprawdy czasem zgadnąć, z jakiego okresu pochodzi konkretny komentarz, to zawsze pozostaje frajda obcowania z widzeniem świata nie tak odległym od perspektywy Woodego Allena. Dodatkowo, tak zupełnie prywatnie, bardzo lubimy ostrą kreskę Haefeliego, jego ludziki ze spiczastymi nosami i szczękami, zredukowanymi do prostej linii.
Ale do rzeczy: poniżej kilkanaście kolejnych ilustracji - żeby zobaczyć wszystkie, trzeba kliknąć 'czytaj więcej'.
Prześlij komentarz