2010/09/26

FLASHBACK: Radziszewska, Burns, Sagat, DADT, Kohlburn, Boy George


 zdjęcie tygodnia: nowa twarz byłego wokalisty Dead or Alive, Pete'a Burnsa.


Ubiegły tydzień rozpoczął się rzecz jasna w środku tygodnia, sprawą Minister Radziszewskiej. Nie odnosząc się zupełnie do fopy-wtopy, jaką popełniła, by następnie pogrążać się coraz bardziej, podzieliliśmy się na FB refleksją okołotematyczną:
co ma myśleć o idei ujawniania się młody, niedoświadczony, małomiasteczkowy, nieśmiały i przeciętny gej (niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać), skoro ujawnienie partnera wieloletniego, prominentnego, stołecznego, znanego, rozpoznawalnego działacza LGBTQ powoduje tak wielkie poruszenie...
która w toku wywołanej w ten sposób dyskusji z Olą Sową z Krakowa (pozdrawiamy!) poskutkowała rozwinięciem ww. myśli:
nie analizuję chamstwa pani Radziszewskiej. za to próbuję ogarnąć SKUTKI medialnego zamieszania. próbuję sobie wyobrazić, co na taki news może pomyśleć osoba homoseksualna, młodsza czy starsza, z partnerem czy bez, w małym mieście czy stolicy, jedna z wielu, które chcą wieść sobie spokojne życie. słyszą od tego czy innego bardziej znanego, jak to fajnie jest być ujawnionym, jak to ułatwia życie, do czego niekoniecznie musi być przekonana lub wręcz się bać, a tu nagle taki zonk. okazuje się, że ten znany też poczuje się dotknięty, jak mu wytknąć partnera. czy to jednak nie jest smutne, że bezmyślna odzywka jednej kobiety może do tego stopnia DOTKNĄĆ osoby, których własne gejostwo i to, co można by o nich przykrego powiedzieć, nie powinno już zupełnie dotykać. a zwłaszcza kwestia, czy są ze sobą, czy nie.
Ciekawych całości, odsyłamy do lektury całości gorącej wymiany zdań :)
To rzecz jasna nie wszystko, o czym mniej lub bardziej uprzejmie donosiliśmy. Inne tematy na fanpage'u w ubiegłym tygodniu:
Oprócz tego Nasi Wierni Fesjbukowi Obserwatorzy podrzucili dwa tematy kulturalne, które być może doczekają omówienia i tu: produkcję L.A. Zombie z udziałem Sagata, o której wspomnialiśmy też tutaj, oraz najnowszy gościnny występ Boya George'a z Markiem Ronsonem, Somebody to Love. Albertowi oraz Marcinowi - dziękujemy.
Na koniec - rzecz jasna - obrazek, na dobry początek nowego tygodnia. Jakby nie patrzeć - to już jesień. Witamy!
Peep! by QueerPop
  1. Hebius pisze... 27/9/10 13:39

    Przyznam, że jako ten przeciętny, małomiasteczkowy gej nie rozumiem całej tej sytuacji z wypowiedzią Radziszewskiej o Śmieszku.
    Jeśli ktoś nie ukrywa, że jest gejem, to gdzie tu outing i miejsce na obrażanie się i kierowanie sprawy do sądu?

  2. Marcin Szczepkowski pisze... 27/9/10 17:41

    Informacja o seksualności jest informacją chronioną prawnie, tak samo jak o stanie twojego zdrowia czy stanie konta w banku. Ujawnienie orientacji pana Śmiszka bez jego wyraźnej zgody było wyraźnym naruszeniem. W programie był jako prawnik, a nie gej i "partner znanego działacza". Poza tym Radzia użyła tego argumentu by go zdyskredytować, bo w jej mniemaniu (mimo że mówi inaczej) "gej" to ktoś gorszy. Mniej tu chodzi o outing a raczej o to że Radziszewska nie zna przepisów na mocy których ma sprawować urząd.

  3. timofieusz pisze... 27/9/10 20:44

    @queerguy:
    i tak, i nie.
    oczywiście, masz rację. a jednak - powtórzę - całej tej afery nie byłoby, gdyby nasi najbardziej znani, wyoutowani działacze nie chowali swojego życia prywatnego aż tak starannie.
    podobnie bezmyślna zagrywka Radzi czy kogokolwiek innego nie miała by takiej siły rażenia w przypadku na przykład pary Szczygielski-Raczek, bo oni nie kryją nic.
    nawet jeśli podobna prowokacja doszła by do skutku, to mogłaby być już oceniania tylko jako chamstwo i na tym aspekcie można by się skupić.
    w naszej konkretnej sytuacji dochodzi jeszcze czynnik (dla wielu niezrozumiałego) skandalu, bo oto o znanej-nieznanej parze ktoś coś głośno powiedział.
    wymiar afery wyraźnie się rozmywa.

  4. Anonimowy pisze... 2/10/10 23:47

    Akurat ten przepis o "ochronie danych wrażliwych" jest w większości kontekstów szkodliwy. De facto stanowi on przyznanie, iż orientacja (homoseksualna) jest czymś potencjalnie szkodzącym danej osobie. Interpretowany sprawiedliwe powinien być podstawą do dochodzenia roszczeń gdy ktoś powie o czyichś dzieciach lub żonie - ostatecznie jest to w zasadzie zdradzenie orientacji seksualnej.

    Mało tego, w tej konkretnej sprawie argumentacja krytyków Radzi została niemalże całkowicie zdyskredytowana i skompromitowana przez skupienie się na "wyałtowaniu" Smiszka.

    Zasada jest prosta - gdy się kogoś krytykuje należy wyszukiwać jego najsilniejsze a nie najsłabsze punkty. Bo w momencie gdy uda nam się ugodzić go w taki punkt - reszta przestaje się liczyć.

    Tymczasem ostatnio większość tekstów podkreśla jak to Radzia nie nadaje się na rzecznika bo wbrew prawu ałtuje działacza LGBT.

    No ludzie, jeśli to jest jej największy grzech (a tak wynika z większości tekstów w "Wyborczej" na przykład) to ja się zapisuje do fejsbukowej grupy "Radziszewska musi zostać".

    Zastanawiam się, czy teraz uda się odzyskać właściwe proporcje w dyskusji wokół radzi, bo póki co skłonny jestem uznać, ze to jej zwolennicy wychodzą ze starcia zwycięstwo przylepiając krytykom łatkę lewackich histeryków.

Prześlij komentarz