oryginalna okładka z udziałem Anny Paquin, Alexandra Skarsgarda,
i Stephena Moyera
Ręka w górę, kto nie słyszał o Czystej krwi.
Prawdziwy szał wampirzych ciał, coming out krwiopijczego podziemia, kwintesencja współczesnego serialu - dla jednych w swym posmodernistycznym geniuszu, dla innych - w niezmierzonej infantylności. Tak czy owak kult, który - jak widać powyżej - trafił na okładkę szaconego Rolling Stone. Bardzo rozebrany. Bo - wiadomo to przynajmniej od czasów Blade'a oraz Buffy - stereotyp mizernego w posturze wampira wychudzonego brakiem życia, przeminął bezpowrotnie już dawno (czyli co najmniej kilkanaście lat temu).
Nie trzeba było czekać dłużej niż dwa dni, by internet odpowiedział, co myśli tak o samym serialu, jak i - w konsekwencji - o rzeczonej okładce. W pierwszym rzędzie mistrzowie fotoszopa wyeliminowali z obnażonego towarzystwa jedyną kobietę, potem - w obliczu pustki po trzeciej postaci - do grona dołączył kolejny seksowny mężczyzna. To zdaje się odpowiadać na zamieszanie, jakie w mediach wywołał wpis z twittera jednego z graczy Philadelphia Eagles, jakoby serial stał się już ostoją homoseskualistów i jest too gay (do sprawy odniósł się także Advocate.com). Chwilę później musiał się z tego wpisu tłumaczyć.
I słusznie, bo prawda jest taka, że nie ma czegoś takiego, jak zbyt gejowskie. Zawsze może być gejowskie jeszcze bardziej. By zobaczyć, jak bardzo, kliknij czytaj więcej.
wersja 2.0 - poprawiona
wersja 3.0 - optymalna (choć też nie dla wszystkich)
Przy okazji co bardziej wiekowi obserwatorzy amerykańskiego rynku prasowego zwrócili uwagę na zabawne nawiązanie hedalineami do okładki Rolling Stone'a sprzed niemal 20 lat. Znamienna różnica - wtedy poświęcona była idolowi żywemu. I ubranemu.
Prześlij komentarz