Aż dziw, że nie napisaliśmy dotąd o Lansie Basie (Basi Lansi? lansie Bassa?). Może dlatego, że od momentu zniknięcia ze sceny muzycznej jego rodzimej formacji, kultowego N'Sync, nic konkretnego muzycznie nie zrobił? Z braku innych pomysłów, wyoutował się w sierpniu 2007 roku na okładce poczytnego magazynu People, i od tamtej pory bryluje towarzysko, a jeszcze bardziej - uczuciowo. Z regularnością do dwóch tygodni, internet obiega rewelacja, z kim to się romantycznie sparował, a z kim znowu rozstał. Ot, typowy gejlebryta nowej generacji.
Nie wiadomo, a propos czego, zdobi też regularnie, acz wdzięcznie okładki różnych periodyków. I tu akurat należy mu się pochwała, z braku innych zasług trzeba mu bowiem oddać, że nie boi się zaszufladkowania, i bawi się swoim wizerunkiem, często z miłym efektem '-nie-do-poznania'.
A piszemy o tym z okazji kolejnej sesji fotograficznej, fotoszopowo upozowanej na glam divę pokroju co najmniej Adama Lamberta. Tyle, że ten ostatni jeszcze całkiem dużo i przyzwoicie śpiewa...
Lance Bass by Mike Ruiz, czerwiec 2010
Lance Bass by Mike Ruiz, styczeń 2010
Lance Bass by Mike Ruiz, styczeń 2010
Lance Bass by Braden Summers, październik 2010
Lance Bass by Braden Summers, październik 2010
Lance Bass na okładce People, sierpień 2007
Prześlij komentarz