Okej, z nielicznymi wyjątkami nigdy nie przepadaliśmy za nieco jak nasz gust zbyt ociężałą wokalnie Glorią, więc - gdy już przestał męczyć nas nią jeden z byłych - jej kolejne dokonania śledziliśmy jak-cię-mogę, czyli wcale. Oczywiste zatem, że bez zabójczo przegiętego klipu, jaki właśnie pokazała, nie zwrócilibyśmy na ten rewelacyjnie klubowy kawałek najmniejszej uwagi.
A szkoda. Glorii, która przecież już nieraz z powodzeniem puszczała oko do gejątek zakochanych w latino divas, udała się woltyżerka, którą parę lat temu fiknęła z potrójnym saltem inna weteranka - Cyndi. Dokonała udanego kolażu swoich najlepszych cech z wymogami współczesności, wskoczyła na falę elektroretro, doprawiła stroboskopami. Pozostała sobie wierna, a jednak wykonała skok do przodu. I chyba jednak przesłuchamy całą płytę.
Bo - podobnie jak w przypadku Cyndi i jej Bring Ya To The Brink - tak i teraz w pełni zgadzamy się ze zjadliwą oceną na pewnym sprośnym portalu [nsfw]: niektóre boginie nie odcinają desperacko kuponów od swoich niezliczonych reinwencji, i nie muszą przy tym podpierać się obecnością coraz młodszych koleżanek.
Gloria po licznych życiowych przejściach idzie do przodu sama, choćby z żyrandolem na głowie. Chociaż - dla ciekawskich - przy bębnach siedzi jej osobista córka. Komu mało, ma klimaty godne RHPS, chłopca w bieliźnie, wypasione drag queens (Gloria wygląda jak jedna z nich) i tłumy na parkiecie. Voila:
[źródło wideo] [queerpop na youtube]
It's time for hoochie-coochie. Je t'aime.
Prześlij komentarz