2012/01/08

PŁYTA MIESIĄCA: The Young Professionals - 9:00 to 17:00, 17:00 to Whenever

Duet TYP (Ivri Lider/Johnny Goldshtein) przemknął w połowie ubiegłego roku po blogosferze ze swoim debiutanckim klipem D.I.S.C.O., niedługo potem z równie energetycznym 20 Seconds. Przy tej okazji niejeden wpadał w zachwyt, dying to hear more from them. I to tyle, zapadła cisza. Zapewne dlatego, że nie było więcej klipów z wąsatymi tancerkami. Nie żebyśmy byli bez winy - sami zarżnęliśmy w odtwarzaczu dość obszerną zawartość konta grupy na SoundCloud, i... zapadliśmy w sen zimowy, całkowicie przegapiając wrześniową premierę całości. Niedobry queerpop...

Nie ma jednak tego złego. Płyta o znamiennym tytule 9:00 to 17:00, 17:00 to Whenever robi w styczniu równie piorunujące wrażenie. Początkowe obawy o nadreprezentację ilościową (14 kawałków) szybko się rozwiewają - podług własnego gustu skrócilibyśmy płytkę zaledwie o dwie odsłony. Z utworu na utwór robi się coraz ciekawiej, i gdy wreszcie (jako dziesiąty z kolei) rozbrzmiewa dobrze znany siglowy hit i płyta rozkręca się w finale parkietową galopadą, ma się wrażenie, że najciekawsze już było. Co więcej - chce się do tego wrócić.

Od samego początku uderza liryzm komputerowej muzyki. Kto zna dorobek Ivri Lidera, odnajdzie u TYP satysfakcjonującą dawkę charakterystycznej dla niego melodyki, często skontrastowanej z nagłymi wstawkami kakofonii. Sepleniąca angielszczyzna wokalisty doskonale komponuje się z całkowicie elektronicznym instrumentarium, najeżonym różnorodnymi beatami i samplami. Efekty i dźwiękowe atrakcje dawkowane są jednak z umiarem, czasem z zaskoczenia (muzyczne wolty w połowie piosenki), stosownie do dramaturgii utworów (dramaturgia w muzyce tanecznej? o tym za chwilę...).

Kiedy trzeba, Goldshtein atakuje uszy metalicznymi zgrzytami, to znów uderza w niemal radiowy pop - zwykle jednak nie na długo. Poszczególne kawałki stanowią zamknięte kompozycje, a jednocześnie płynnie komponują się w przemyślaną całość, gdzie bujana ballada przy dzwoneczkach doskonale sprawdza się w sąsiedztwie kawałków godnych mistrza Benassiego (ilość remiksów TYP potwierdza zresztą potencjał ich muzyki w tym zakresie). 

Także w warstwie tekstowej krążek jest konsekwentny i spójny. Jako diagnoza współczesności, zwłaszcza tej wielkokomiejskiej, do której i o której opowiada, płyta stanowi świadectwo więcej niż przygnębiające. Żyjemy w świecie powierzchownych kontaktów, w których liczy się pierwsze 20 sekund autoprezentacji, stały dostęp do internetu ale zwłaszcza, czy samemu się w nim zaistnieje. Dzisiejsze życie jest obowiązkowo ekscytujące, liczą się skrajne przeżycia, udokumentowane mocnymi zdjęciami, którymi perwersyjnie można upajać się na swoim palmtopie w samym środku nieświadomego tłumu.

Młodzi profesjonaliści to ludzie bywali w świecie, który defacto ich mierzi. W świetle klubowych neonów wyglądają na obowiązkowo zmęczonych, treść życia wysysają z emaili, przeżywają cudze emocje, bo sami są puści. I just wanna connect with you - śpiewają bezduszne autotunesy, bohaterowie Lidera nie komunikują się ze sobą, chyba że obrazami; podłączają się kompulsywnie do wciąż nowych ludzi, miejsc, ciał, by - gdy już wchłoną wszystko, co w nich powierzchownie interesujące - zmienić kanał w poszukiwaniu mocniejszych wrażeń. Zagubieni w tej pogoni, bez żadnego realnego punktu zaczepienia, nie znajdują pociechy w łóżku, u psychiatry, ani kaznodziei. Poszedłbym do kościoła, gdybym wiedział, co to znaczy - śpiewa Ivri.

Oczywiście, zdaje sobie sprawę, za czym tak naprawdę goni. Otwierający album, zaskakująco liryczny kawałek With Me daje jeszcze cień nadziei na realizację wizji z sentymentalnego obrazka, ucieczkę do Kanady i ślub z ukochanym. Szybko jednak okazuje się, że uczucie rodzące się do mniej czy bardziej umownego Stevena to problem, który należy zostawić na boku, uciec jak wszyscy przed prawdziwie trudnymi decyzjami. W jednej z najpiękniejszych piosenek na płycie, Deserve, Lider podsumowuje: zasługujesz na więcej, kogoś, kto nie potrzebuje pić, by powiedzieć kocham, staram się, ale nie wiem, czy podołam. Kolejne odsłony nie pozostawiają wiele nadziei: dwadzieścia sekund ułudy właśnie minęło. When you give me love, I take it...

Jak na produkt z półki dance music, płyta zawiera wyjątkowo sporą dawkę drapieżnej melancholii na bazie refleksji, niekoniecznie optymistycznych. Wyraziste, hasłowe teksty podlane sporą dozą (auto)ironii diagnozują świat współczesnego emocjonalnego tułacza, głównie ten, do którego wypada aspirować, skontrastowany pustką z autentycznymi, ludzkimi potrzebami, wobec których zbyt często pozostajemy bezradni. Zapewne nie ma większego znaczenia, że diagnoza pada z punktu widzenia Lidera jako homoseksualisty, choć przy okazji używa sobie i w tym względzie - jak choćby w przewrotnym Family Values (family value I see in your eyes when I cum inside you).

Całość jest doskonale zrealizowana dźwiękowo (choć Lider mógłby mimo wszystko popracować trochę nad dykcją). Współczesne przemyślenia zyskały nowoczesną oprawę, mimo z pozoru ograniczonego instrumentarium (z żywych instrumentów jedynie perkusja i gitara) niezwykle różnorodną aranżacyjnie: gdy trzeba linearną, innym razem - wielopiętrową. Stosownie do treści, muzyka Goldshteina zaskakuje, drażni, zasmuca, rozrzewnia, bawi, w ostatnich odsłonach wybrzmiewa prawdziwie niepokojąco.

Bo tak naprawdę The Young Professionals nie znają odpowiedzi na żadne z pytań ani leku na rozterki. Wiedzą, że coś się musi zmienić - the future people are looking for something to hold, ale czekają jak wszyscy, póki co zatracając się w szalonych rytmach dobrze znanego D.I.S.C.O., Także i tu w afirmacji jednostkowego samouwielbienia.

My z niecierpliwością czekamy, co TYP zaproponuje w dalszej kolejności. Ta płyta jest już eksploatowana ponad miarę i obawiamy się, że nie wystarczy na długo...

Płyta 9:00 to 17:00, 17:00 to Whenever do odsłuchania w serwisie letras.terra.com.
Oficjalna strona zespołu: typband.com. TYP na Facebooku.

Peep! by QueerPop

    Prześlij komentarz