DQ Żaklina na plakacie tegorocznej imprezy, skierowanym ponoć do społeczności gej-les, a nie do heteryków
Jako blog kulturalno-rozrywkowy staramy się nie ruszać tematów działaczowsko-politycznych, bo to kompletnie nie nasza bajka. Jednak kwestii sztandarowej imprezy środowiskowej w tym kraju nie da się zmilczeć. Nie widzimy powodu choćby jednym słowem komentować zamieszania wokół nie-wiadomo-do-kogo właściwie skierowanego plakatu tegorocznej Parady (powyżej). Nie śledzimy doniesień tegorocznej tuby tego wydarzenia, na jaką namaścił się Gaylife (powtarzamy za red. Adlerem, bo nawet nie mamy tam konta).
Potem jednak czytamy u Abiekta zaciągniętą stamtąd właśnie świeżą wypowiedź Rzeczniczki Parady, jak poniżej:
Celem Parady Równości jest świętowanie i promowanie otwartości, tolerancji i równości. Na pewno nie jest nim walka o związki partnerskie - choć wiele osób idzie właśnie dlatego - tym, co nas zbiera 11 czerwca 2011 jest umiłowanie do tych trzech wartości a nie cel polityczny. W samym nawet Komitecie Organizacyjnym są osoby, które związkom są przeciwne, ale wspierają nadal te trzy wartości i dlatego idą w Paradzie Równości.
Co na ten temat myślą gorące działaczowskie głowy, przeczytacie jak zwykle na fejsie, u Abiekta oraz Ewy. Nas bardziej frapuje bezwład logiczny powyższej wypowiedzi, konstrukcja na miarę słynnego niegdyś kalamburu: 'czym się różni wróbelek? tym, że ma jedną nóżkę bardziej'. Tyle że niestety, górnolotne wygibasy Jej Pefekcyjności nie są ani trochę zabawne.
Świętowanie? Czego? Ładnej pogody (w końcu to czerwiec)? Czterech jedynek w dacie? Bo chyba raczej nie powszechnej tolerancji wobec osób LGBT, która niepostrzeżenie nastała gdzieś za ich plecami (a może coś przegapiliśmy)? Ale skoro już równość, to wobec kogo? Pana Zenka z warzywniaka? Dalaj Lamy? ONRu i psów rasowych (które też mają w Stolicy swoją paradę)? Bo przecież nie wobec siebie nawzajem, skoro trzeba tak wymownie podkreślać, jak bardzo nie zgadzamy się ze swoimi punktami widzenia.
Sugestia, że oto Organizatorom Parady przyświecają wyższe wartości, w imię których wezmą udział w imprezie, zniżając się do poziomu plebsu (przyznano: licznego), co to tylko przyziemnie o związkach i dyskryminacji, jest zwyczajnie chamska. Otwartym tekstem to idzie mniej więcej tak: "co z tego, że wielu z was tego chce, skoro my tego nie chcemy".
Może warto uświadomić Pani Rzecznik, że jest właśnie dokładnie odwrotnie, niż sobie wykombinowała, co zresztą wynika z prostych zasad logiki: skoro wielu uczestników marszu idzie z powodu poparcia dla idei związków parterskich to owszem, właśnie poprzez fakt ich licznego udziału, ta idea staje się jednym z celów Parady. Niezręcznie też przypominać tak oczywistą oczywistość ale wysoko przez nią podnoszona idea Równości (a co dopiero jej promocja) jest polityczna sama w sobie. Chyba że traktuje się ją tylko jako chwytliwe acz wytarte i puste hasło z plakatu.
Zostaje jeszcze trzecia "umiłowana wartość" Komitetu: otwartość. Ale akurat jej w tym momencie całkiem zabrakło. Otwarty komunikat brzmiałby z grubsza: "wiemy, że różnimy się postulatami, jedni mają radykalne, inni zgoła żadne, ale ten dzień jest właśnie po to, żebyśmy poszli wszyscy razem" (zauważmy, że w ten sposób nie zniechęcamy ani zwolenników hucznej zabawy, ani politycznej rozróby). Tymczasem czytamy coś w guście: "zupełnie nam te wasze wywrotowe wymysły nie pasują, ale nie zepsujecie nam tego dnia, pójdziemy i tak". To brzmi dobrze, ale jako argument skierowany do kontrmanifestacji Młodzieży Wszechpolskiej, a nie uczestników własnego pochodu.
Rzeczniczka Prasowa i jej Wypasiony Komitet Przedwyboczy powinni się jeszcze porządnie poduczyć, na początek może przynajmniej podstawowych zasad dobrego PRu, żeby nie zrażać protekcyjnym tonem ludzi, z którymi chce się promować równość i tolerancję. Wygadanie i samoobwołanie się Czyją-to-nie-bądź Perfekcyjnością niestety nie wystarczą, żeby zamaskować impertynencję.
dobrze skometowane. rownosc jest haslem politycznym. ta wypowiedz mnie zupelnie znismaczyla. i pod duzym znakiem zapytania stawiam swoja obecnosc choc bylem jej pewien.
u Abiekta JP właśnie ślicznie odwraca kota ogonem :)
z pisania powyższego urodziła mi się koncepcja 'rozwalenia imprezy od środka' (czyt. upolitycznienia i tak na maksa).
tęgie głowy myślą nad innymi wariantami.
Pięknie napisane.
a bo jak się zdenerwuję, to mnie tak czasem ponosi :P
co jak co, ale obrażać, to się kurka spokojnie nie dam.
Fuj, co za wściekły, nienawistny, dyskryminujący atak.
co za szczęście, że nie personalny :P
a nie, kurcze, trzeba będzie przeprosić Dalaj Lamę... :(
Prześlij komentarz