W poniedziałek polska prasa wciąż o koncercie.
Niezależnie od skali entuzjazmu, wszyscy podkreślają niejaką bezduszność scenicznej machiny. Najkrytyczniejsze w tym względzie okazało się chyba Życie Warszawy:
Najboleśniejszy był jednak deficyt żywiołowości, niewykalkulowanego zaangażowania, czegoś, co wyznaczyłoby granicę miedzy artystą a produktem. Cóż z tego, że na bemowskim lotnisku pojawiło się 80 tysięcy ludzi, skoro ich sznur ciągnął do wyjścia jeszcze podczas trwania utworu „Give It 2 Me”. Widzowie – znając program widowiska z Internetu – wiedzieli, że na bisy nie ma co liczyć. I bez specjalnego skrępowania pokazali Madonnie plecy.Jednocześnie wszyscy też nadmieniają: to właśnie polskim fanom udało się na chwilę wsadzić serducha w tryby i zatrzymać walec. Wydarzenie poprzez relację Associated Press przebiło się m.in. do serwisu BBC, a zapis z machania i śpiewów wylądowała na oficjalnej stronie Królowej Pop. Wyborcza kwituje:
Można jej wierzyć albo traktować te słowa jak jeszcze jeden element gry, którą prowadzi z fanami. Ale już sam fakt, że na chwilę role się odmieniły i że to nie Madonna, ale jej polscy fani przez moment byli gwiazdą tego koncertu, sprawia, że jej warszawski występ był wyjątkowy.Nie bylibyśmy pewni i tego.
Na innych koncertach po wykonaniu You Must Love Me, Madonna wręcz tonęła we łzach. Zapewne równie spontanicznych.
Prześlij komentarz