2009/11/15

PRASA: Chylińska wyważyła drzwi


Tak zwana "kwestia Chylińskiej" wciąż rozgrzewa stołowe dyskusje do czerwoności. Ja coraz bardziej utwierdzam się w oglądzie, który swego czasu zaprezentowała Paulina Wilk na łamach Rzeczpospolitej:

Radykalny ruch Chylińskiej może dobrze wpłynąć na cały polski pop. Wysadziła w powietrze stare przyzwyczajenia i pokazała, że istotą współczesnej w muzyki jest dynamika: łączenie gatunków, uciekanie od kategoryzacji, przekraczanie granic. Jej przeskok w klubowe rytmy byłby tylko manifestacją, gdyby nie fakt, że wywiązała się z najważniejszego zadania - nagrała bardzo dobry album. Zdała test wokalny (...) w muzyce klubowej nie ma miejsca na piosenkarską pychę. Jest dyscyplina - trzeba śpiewać jak najprościej, podporządkować się rytmowi, ustąpić pola pulsującym bitom i pauzom, które tworzą napięcie. Chylińska to potrafi, więcej - pokazuje, że umie śpiewać ładnie i subtelnie, choć nie jest ckliwa. Tu i ówdzie przebija się charakterystyczna chrypa, surowy ton. Wokalistka wiruje na parkiecie, ale nie straciła wyrazu. Na płycie jest rockowa energia, pazur i werwa, tylko wyrażona w zupełnie nowy sposób, dzięki innym instrumentom.

Całość do przeczytania tutaj.
W tekście pojawia się też kontrapunktowe stwierdzenie faktu: że inne, niegdyś wiodące i wyraziste popowe wokalistki, Steczkowska, Kayah, Kowalska, od dekad kręcą się w kółko. Co się stało z pazurem Steczkowskiej? Gdzie się podziały ambientowe zakusy Kayah? Rockowe zacięcie Kowalkiej? Nawet Nosowska się ostatnimi czasy - mam wrażenie - zapętla.
Rynek poszufladkował i wygładził wszystko, dlatego tak wdzięczny jestem dwóm wywrotówkom tego roku: Reni Jusis i Chylińskiej, które stać było na pokazanie dotychczasowej publiczności, że one wciąż szukają. Że się nie zasklepiły.
Ich nowe propozycje nie muszą mi się do końca podobać. Za to podoba mi się, że wciąż szukają.
Peep! by QueerPop

    Prześlij komentarz